27 lip 2010

mini jamm malowania - Legnica 7 sierpnia 2010

Organizujemy w Legnicy [około 60 km od Wrocławia] mini jam na mieście malowanie na płytach wiórowych w miejscach skupiania się ludzi, czyli dużych przystankach autobusowych itp. Temat to POMNIK PRZYJAŹNI POLSKO RADZIECKIEJ.
Poza tym odbędzie się malowanie dużej ściany na budynku starego teatru przez wybranego już artystę, więc zapraszam do oglądania.
Na zakończenie zapraszamy na ognisko ;)

Termin mini jamu: 07 sierpnia 2010
Miejsce: LEGNICA
Temat jam u: Pomnik Przyjaźni Polsko - Radzieckiej

Wszystkich chętnych proszę o kontakt przez e-mail: new_world2010@wp.pl


Pozdrawiam, Malwina.

8 lip 2010

"Wojna o pomnik wdzięczności"

"Radni chcą usunięcia monumentu ku czci Armii Czerwonej. Przeciw jest prezydent i 80 proc. mieszkańców

Chociaż Armię Radziecką wyprowadzono z Legnicy blisko dwie dekady temu, ostatni sowiecki żołnierz do dziś pozostał w centrum miasta. Na cokole pośrodku placu Słowiańskiego wspólnie z polskim towarzyszem broni trzyma na rękach dziewczynkę.

Na pomnik codziennie spogląda lewicowy prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski. Choć w grudniu radni PO, PiS i LPR przegłosowali uchwałę nakazującą mu przenieść monument na cmentarz wojenny, nie zamierza jej wykonać. I zrobić miejsca dla pomnika Henryka Pobożnego, który w 1241 r. zginął pod Legnicą, broniąc chrześcijaństwa przed tatarskimi hordami.

Batalia 20-letnia

Pomniki wdzięczności dla Armii Radzieckiej stawiane w latach 50. XX w. zniknęły już z Kołobrzegu, Częstochowy, Bielska-Białej i wielu innych miast. Zburzono je lub przeniesiono na cmentarze.

W Legnicy mimo wielokrotnych prób nie udało się to przez 20 lat, choć nawet sam autor pomnika zaproponował, by zakopać jego dzieło 2 metry pod ziemią. Jak wynika z badań CBOS z 2008 r., blisko 80 proc. mieszkańców miasta zaanektowanego przez Rosjan na dowództwo wojsk Układu Warszawskiego uważa, że pomnik należy zostawić w spokoju.

Dla 13 radnych PO, PiS i LPR monument w centrum miasta to hańba i symbol poniżenia Polaków.(…)

– Wciąż składamy hołd za 50 lat okupacji, gwałtów i niszczenia Polski przez armię sowiecką, za 17 września 1939 r., za wywózki na Sybir, za zbrodnię katyńską – wylicza radny PiS Adam Wierzbicki, weteran walk z legnickim pomnikiem. (…)

– Usunięcie pomnika to byłby ładny akcent na 65. rocznicę zakończenia II wojny światowej – dodaje Ewa Szymańska (PiS), szefowa legnickiej rady i autorka projektu obecnej uchwały.

Konfiety od okupantów

Gdy Krystyna Mądra, emerytka, patrzy na sowieckiego żołnierza na placu Słowiańskim, przypomina się jej, jak w czasie powstania warszawskiego jej rodzice patrzyli bezsilnie na Armię Czerwoną, która przypatrywała się za Wisłą, jak dogorywa niepodległościowy zryw.

– Wdzięczni to my im rzeczywiście nie mamy za co być – mówi. Ale żołnierz przypomina jej też sąsiadów. Bo gdy pół wieku temu sprowadziła się do Legnicy, zamieszkała wśród Rosjan. – W jedynej polskiej klatce rosyjskiego bloku – precyzuje. – To bardzo porządni, uczynni ludzie. Do dziś mam kontakt z niektórymi sąsiadami, którzy musieli opuścić Legnicę. I ich pomnik przypomina mi bardziej niż Sowietów nad Wisłą.

W Janinie Kozłowskiej, prowadzącej agencję Pekao SA przy placu Słowiańskim, pomnik wywołuje mieszane uczucia: – Zamknęli przed nami pół miasta na pół wieku, ale mimo to powinien pozostać na swym miejscu. To nasza historia, przypomnienie, że bratanie się z Rosją nie wychodzi nam na dobre.

Sylwia Pawłowska ze sklepu kosmetyczno-fryzjerskiego: – Wychowałam się z Rosjanami, grałam z nimi w piłkę w podstawówce, a ojciec robił z nimi interesy. Armia Radziecka kojarzy mi się z czekoladą, konfietami (cukierkami – red.) i kawiorem, którym objadaliśmy się na święta w latach 80.

– Przecież Rosjanin z pomnika nie ma twarzy Stalina czy Rokossowskiego, to zwykły żołnierz, który zginął na wojnie – mówi Marek Słupski-Kartaczowski, 33-letni prawnik (…)

Wierzbickiego denerwuje argument o szeregowym żołnierzu na cokole. – No to może postawmy obok jakiegoś żołnierza z Wehrmachtu? Też tylko wykonywał rozkazy. I też dawał czasem cukierki – proponuje radny.

Symbol zniewolenia

Niektórzy zapominają, że to radziecki żołnierz sprawił, że nasze miasto nazywa się Legnica i że językiem urzędowym jest polski” – pisze Zetzet na lokalnym forum internetowym.

Ale wdzięczność to odosobnione uczucie nawet wśród obrońców pomnika. – Ona ma się nijak do faktów, które nastąpiły po wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji – przyznaje prezydent Krzakowski.

Po renowacji pomnika w latach 90. tablica mówiąca o wdzięczności nie wróciła już na cokół. Za to pojawiła się gablota informująca, że to symbol zniewolenia. – Ale za Polskę krew przelewał młody radziecki żołnierz, i to wymaga szacunku – podkreśla prezydent.

Zdaniem prawicowych radnych ten szacunek najlepiej oddawałoby się czerwonoarmistom na wojennym cmentarzu. A zdjęcie tablicy to wybieg. – Chodzi nie o odkłamywanie historii, lecz o pozostawienie pomnika na placu Słowiańskim – uważa Wierzbicki. – Prawda historyczna przegrywa z sondażami – dodaje Szymańska.

Dla lewicy bowiem najważniejsze argumenty za pozostawieniem pomnika to badania CBOS i koszty jego ewentualnego przeniesienia – ok. 200 tys. zł.

– Pieniądze zabezpieczyliśmy w budżecie na przyszły rok – zaznacza Szymańska.

Radni, którzy przeforsowali uchwałę, twierdzą, że to spór o historię. Prezydent – że opozycja chce na siłę zrobić z niego apologetę komunizmu. – Na sesji postawili sprawę tak, że decyzja w sprawie pomnika to test, czy jestem prawdziwym Polakiem – wspomina. – To draństwo. Moi krewni walczyli w powstaniu warszawskim, ojciec, żołnierz Września, uciekał przed Sowietami na Zachód, a wujka zamordowali w Charkowie.

Według Krzakowskiego pomnik nie wyląduje na cmentarzu z powodu formalnego. – Uchwała radnych jest nieważna, bo wkracza w moje kompetencje – uważa.

Dokument zbada nadzór wojewody. Sześć lat temu uznał on, że radni mają prawo do wznoszenia pomników, ale ich przenoszenie w ramach „gospodarowania mieniem” to kompetencja prezydenta.

– Bo wtedy sprawę rozpatrywał wojewoda z SLD (dziś jest z PO – red.) – twierdzi Wierzbicki.

– Przecież to nonsens, by radni, którzy decydują o postawieniu pomnika, nie mogli go przenieść – Szymańska przytacza ekspertyzy prawne, które wydawano w podobnych sytuacjach w innych miastach.

Mała Moskwa

Czy prezydent zastosuje się do uchwały po jej ewentualnym uprawomocnieniu? – Mam ważniejsze sprawy na głowie – odpowiada. – I nie mam zamiaru burzyć pomników. Bezmyślnie usuwaliśmy posowieckie elementy, a turyści zjawiają się w Legnicy po to, by je odszukać.

Krzakowski ma pomysł na utworzenie ścieżki historycznej po wielkim sukcesie „Małej Moskwy”, filmu o tragicznym losie Rosjanki, która zakochała się w legniczaninie. Chce rozmawiać z Michałem Sabadachem o przeniesieniu tu z pobliskich Uniejowic jego Muzeum LWP i pamiątek po Armii Radzieckiej.

– Legnica jest przede wszystkim piastowska – obrusza się radny Wierzbicki. – W encyklopediach figuruje z powodu bitwy w 1241 r., a nie dlatego, że była małą Moskwą."

(Jarosław Kałucki, „Wojna o pomnik wdzięczności„ Rzeczpospolita, 04.01.2010)



A Ty, co myślisz?

MINI JAM MALOWANIA - 7.08 (sb)

Organizujemy w Legnicy [około 60 km od Wrocławia] mini jam na mieście malowanie na płytach wiórowych i innych dających się artystycznie wykorzystać powierzchniach :) w miejscach skupiania się ludzi, czyli dużych przystankach autobusowych itp. Temat to POMNIK PRZYJAŹNI POLSKO RADZIECKIEJ.
Poza tym odbędzie się malowanie dużej ściany na budynku starego teatru przez wybranego już artystę, więc zapraszam do oglądania.
Na zakończenie zapraszamy na ognisko ;)

Termin mini jamu: 07 sierpnia 2010
Miejsce: LEGNICA
Temat jam u: Pomnik Przyjaźni Polsko - Radzieckiej

Wszystkich chętnych proszę o kontakt przez e-mail: new_world2010@wp.pl


Pozdrawiam, Malwina.

"Dziewczynka z pomnika wdzięczność"

Być może legnicki Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej już dawno znalazłby się na cmentarzu żołnierzy radzieckich, gdyby nie polski żołnierz, który towarzyszy czerwonoarmiście. No i gdyby nie mała dziewczynka, podtrzymywana ręką żołnierza.

Dziewczynka trafiła na pomnik razem z żołnierzami w lutym 1951 roku. Mogła trafić już rok wcześniej, ale Komitet Honorowy Budowy Pomnika zakwestionował pierwszy projekt monumentu i nie wiadomo, czy dziewczynka w ogóle była w nim przewidziana.
Wykonanie nowego projektu Komitet powierzył specjaliście od pomników wdzięczności i braterstwa - Józefowi Gazemu. Zamówienie było konkretne. Pomnik miał "odzwierciedlać uczucie wdzięczności dla Armii Radzieckiej, z drugiej zaś strony wyrażać idee ugruntowania pokoju realizowanego przez Związek Radziecki".

Symbol ocalonego pokolenia

Józef Gazy był jednym z czterech wykonawców Pomnika Braterstwa Broni, który już w listopadzie 1945 roku (wykonano go przed terminem) stanął na warszawskiej Pradze. Miał szczęśliwą rękę do pomników. Monument na Pradze także wciąż stoi. Przez warszawiaków złośliwie nazywany jest Pomnikiem Czterech Śpiących. Inny pomnik wdzięczności dłuta Gazego, który stał przez kilkadziesiąt lat w Radomiu, ostatecznie trafił do kwatery żołnierzy radzieckich na cmentarzu prawosławnym.
Artysta wywiązał się z zadania. W lutym 1951 roku zamówiony pomnik stanął na głównym placu miasta, noszącym wtedy imię Stalina. Na tym samym placu, na którym przed wojną stał pomnik króla pruskiego Fryderyka II na koniu. Rzeźbę zaprojektowaną przez Gazego odlano ze złomu pochodzącego z pomników Fryderyka II i cesarza Wilhelma I, którego obalono w Legnicy parę lat wcześniej.
"Żołnierz radziecki ściskając dłoń żołnierza polskiego, przekazuje mu niepodległość państwa polskiego. Żołnierz polski, który od Lenino do Berlina walczył ramię przy ramieniu z żołnierzem radzieckim, składa mu wdzięczność i wyrazy przyjaźni" - wytłumaczył artysta przesłanie nowego pomnika.
Ale i tak najważniejsza była dziewczynka. Wcześniej na żadnym z pomników ku czci i chwale wyzwolicielskiej armii dzieci nie było.
"Dziecko, które żołnierz polski trzyma na swym ramieniu i które wsparło swoją rączkę o pewne ramię żołnierza radzieckiego, jest symbolem młodego pokolenia, które zostało uratowane od zagłady" - napisał Józef Gazy w legnickim dzienniku "Wolność".
Tylko napis na pomniku nie pozostawiał wątpliwości, kto jest najważniejszy: "Społeczeństwo Ziemi Legnickiej - bohaterom Armii Radzieckiej".
Dziewczynka, która miała być symbolem pokolenia młodych Polaków, ma twarz barokowego amorka, kręcone włoski, tłuściutki nóżki i fartuszek z falbankami, w jakim chodziły radzieckie pionierki, co kiedyś stanie się powodem do krytyki rzeźby. Ale w 1951 roku, nawet jeśli pomnik komuś się nie podobał, to i tak wolał zachować to dla siebie.

Harcerki wręczają wiązanki

Po raz pierwszy postulat usunięcia pomnika zgłoszono w październiku 1956 roku. Na szyi czerwonoarmisty zawisł szubieniczny sznur, a podczas manifestacji na placu Słowiańskim, który zastępuje plac Stalina, padł pomysł, żeby wysadzić go w powietrze. Ale Październik minął szybko i pomnik został.
Przez następnych dwadzieścia lat pod pomnikiem świętowane są 1 Maje, 22 Lipce i rocznice Wielkiej Rewolucji Październikowej. Grają orkiestry polska i radziecka, płoną pochodnie, składane są wieńce i wiązanki. Na trybunie zgodnie stoją przedstawiciele władz partyjnych i państwowych oraz generałowie Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Małe dziewczynki w harcerskich mundurkach dźwigane przez specjalnie wybranych tatusiów wręczają generałom wiązanki czerwonych i biało-czerwonych goździków.
Młodzi Rosjanie biorący w Legnicy ślub radzieckim zwyczajem przychodzą składać pod pomnik kwiaty. Ale mniej więcej w tym samym czasie rodzi się dowcip, że pomnik przedstawiający dwóch czule spoglądających na siebie mężczyzn to pierwszy na świecie pomnik pedałów. W dodatku z dzieckiem.
W 1976 roku do Konstytucji PRL wpisana została wieczysta przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, a w Legnicy czyjaś zbrodnicza ręka próbowała w nocy przepiłować złączone uściskiem dłonie żołnierza i czerwonoarmisty. Dziewczynka na szczęście nie ucierpiała.
Potem na prawie piętnaście lat zapanował względny spokój. Nie od razu zmieniła to nawet odzyskana w 1989 niepodległość. Mimo że w Legnicy wciąż rezydował mający maniery carskiego namiestnika generał Wiktor Dubynin, a z pomnika coraz częściej trzeba było zmywać napisy: "Ruscy won". Tylko Stronnictwo Demokratyczne złożyło wniosek, żeby Pomnik Wdzięczności zastąpić Pomnikiem Orła Białego.

Czy Peerelka to Polka?

Dopiero w sierpniu 1990 roku jeden z wybranych w demokratycznych wyborach radnych zgłasza wniosek, żeby pomnik z Legnicy usunąć. Powody są dwa. Po pierwsze, polski żołnierz stoi przed czerwonoarmistą na baczność, jak wasal przed pełnym nonszalancji panem, a to uwłacza wolnej Polsce. Po drugie, dziewczynka wcale nie jest Polką, bo ubrana jest w fartuszek radzieckiej pionierki.
Ale dziennikarzom nie przeszkadza to w pisaniu o dziewczynce per "Peerelka", co i tak brzmi dość ładnie, bo o żołnierzach na pomniku piszą "kurduple". Rada miejska podejmuje jednak uchwałę, że są w Legnicy pilniejsze wydatki.
Objawia się Józef Gazy, który po okresie pomników wdzięczności współpracował ze słynnym profesorem Kazimierzem Michałowskim przy konserwacji egipskich fresków, a w 1987 roku był autorem jednego z pierwszych pomników Jana Pawła II w Zamościu. W 1992 roku w liście do prezydenta Legnicy napisał, że zgadza się na usunięcie pomnika ze względu na "podły i oszukańczy stosunek ówczesnych władz radzieckich do Narodu polskiego".Artysta zadbał jednak o swe miejsce w historii. Zaproponował, żeby zakopać pomnik dwa metry pod ziemią, czyniąc zeń zabytek archeologiczny, który zostanie odkopany po stu, a może kilkuset latach. "...by przyszłe pokolenia miały pojęcie o zabytku i sposobie pozbycia się przez zniewolony naród Polski wdzięczności imperializmowi ZSRR i jego Przywódcy, ludobójcy wszechczasów - Stalinowi" - napisał.
O dziewczynce z pomnika, która miała być symbolem pokolenia uratowanego przez Armię Czerwoną od zagłady, tym razem nie wspomniał. Symbol zakopany dwa metry pod ziemią nie wyglądałby na pewno dobrze.

Dziewczynka jest nasza

Wiosną 1993 roku aktorzy teatru legnickiego, który krótko wcześniej objął Jacek Głomb, boleśnie zakpili z mieszkańców miasta. Zorganizowano publiczną licytację Pomnika Wdzięczności. Cena wywoławcza - 1 zł. Zebrany na placu pod pomnikiem tłum, w który wmieszali się aktorzy, szybko się podzielił. Najbardziej radykalni domagali się pocięcia pomnika na żyletki, ugodowi godzili się na licytację, ale wyłącznie czerwonoarmisty, usposobieni prorodzinnie chcieli sprzedać pomnik tylko pod warunkiem, że dziewczynce nie stanie się krzywda.
- Dziewczynka jest nasza - wznosiła okrzyki kierowana przez aktorów grupka zwolenników nieoddawania Rosjanom, co polskie.
W tym samym mniej więcej czasie znikają z Legnicy pozostałe "radzieckie" pomniki: Lenina i Rokossowskiego. We wrześniu 1993 roku Lenina zabierają ze sobą wycofujące się z Polski wojska PGWAR, a Rokossowski trafia najpierw do magazynu Legnickiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, a potem do prywatnego Muzeum Pobytu Armii Radzieckiej w Polsce, które prowadzi w Uniejowicach Michał Sabadach. Ponoć Rosjanie chcieli zabrać także Pomnik Wdzięczności, ale ktoś policzył, że cztery tony spiżu są zbyt cenne. Rosjan nie ma, ale czerwonoarmista z pomnika i dziewczynka, co do której pochodzenia znów pojawiają się wątpliwości, zostają. Rada miejska rozpisuje konkurs na zagospodarowanie placu Słowiańskiego. Według założeń konkursowych na placu nie będzie żadnego pomnika.
Dwa lata później legniccy aktorzy powtarzają happening. Tym razem pomnik chce kupić gruby amerykański biznesmen. Po mszy pod pobliską katedrą zaczyna się zbiórka pieniędzy na fundusz ratowania pomnika przed wywiezieniem przez kapitalistę. Ktoś przekonuje: - Niech chociaż dziecko zostanie. Ta dziewczynka to moja mama. Ona pozowała do paru pomników, nawet jako chłopczyk.
W ostatniej chwili licytacja zostaje odwołana.

Gdzie wstąpiła dziewczynka?

W 1996 roku obaj żołnierze i dziewczynka znikają z cokołu. Okazuje się, że stan techniczny cokołu, na którym stoi rzeźba, grozi katastrofą budowlaną i trzeba go jak najszybciej wyremontować. Przeciwnicy pomnika uznają, że to świetna okazja, żeby z wdzięcznością raz na zawsze skończyć.
Ale wniosek radnego prawicy przepada jednym głosem. Rada decyduje, że polski żołnierz, czerwonoarmista i dziewczynka mają wrócić na cokół. Głos, który przeważył, należał do wiceprezydenta miasta, członka Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.
- Zrozumiem pana postępowanie, jeśli udowodni mi pan, że gdy dziewczynka z pomnika dorosła, to wstąpiła do ZChN - mówi po głosowaniu do wiceprezydenta radny z jeszcze bardziej prawicowej Ligi Legnickiej.
Remont powoduje niespodziewaną aktywizację środowisk kombatanckich w Legnicy. Związki prawicowe chcą przeniesienia pomnika ku czci armii winnej zdradzieckiego ataku 17 września i zbrodni w Katyniu na cmentarz wojskowy. Organizacje lewicowe mówią o wyzwoleniu spod niemieckiej okupacji i braterstwie broni i chcą pozostawić monument na placu.
Związek Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej (dawny Związek Bojowników o Wolność i Demokrację) składa oficjalny protest przeciwko przenoszeniu na radziecki cmentarz figur polskiego żołnierza i polskiego dziecka. Do radnych zgłaszają się ze zdjęciami z młodości kombatanci z I i II Armii, przekonując, że to właśnie oni zostali uwiecznieni na pomniku. Tym razem nie zgłasza się jednak nikt, żeby powiedzieć, że jest dziewczynką z pomnika.
Lewicowi kombatanci proponują ponadto, żeby zmienić napis na pomniku na "Bohaterskim żołnierzom koalicji antyhitlerowskiej", ale protestują żołnierze Armii Krajowej. Któryś z radnych przytomnie pyta, czy aby na pewno cała koalicja byłaby z takiej wdzięczności zadowolona. Mimo to rada jednym głosem zmianę uchwala. Czego w związku z tym symbolem miałaby być odtąd dziewczynka z pomnika, nie postanowiono.

Córka pułkownikowej i Jan Paweł

We wrześniu 1996 roku rzeźba Józefa Gazego wróciła na plac. Jednak tablica z nowym napisem broni nie pojawiła się, choć była już ponoć wykonana. Zniknęła za to stara o wdzięczności. Od tego momentu nie wiadomo już na pewno, komu poświęcony jest pomnik.

W parę miesięcy później legniccy radni znów jednym głosem uchwalili przeniesienie pomnika na cmentarz radziecki, z czego jednak przez dwa kolejne lata i tak nic nie wynikło, bo okazało się, że nie ma pieniędzy. A później do władzy w Legnicy wróciła lewica i unieważniła uchwałę o przeniesieniu. Pomnik pozostaje na swoim miejscu do dziś.
Tylko coraz powszechniejszy dostęp do internetu spowodował, że w sieci zaczęto poszukiwać rodziców dziewczynki.

- Może to córka pułku - zasugerował jeden z internautów.

- ...ta... i pułkownikowej - odpowiedział inny, co skutecznie wstrzymało dalsze poszukiwania.

Nawet pomysł, że na wyremontowanym cokole bardzo dobrze wyglądałaby rzeźba Jana Pawła II, nie zmienił losów monumentu. Argument, że Papież na pomniku mógłby trzymać rączkę dziewczynki, oficjalnie się nie pojawił.
W 2004 roku radni postanowili, że zamiast żołnierzy i dziewczynki na pomniku stanie książę Henryk Pobożny, który w 1241 roku zginął pod Legnicą. Ale wojewoda z lewicy się nie zgodził.

Pięćdziesięcioletnia w mini

W 2005 roku legnicki Teatr im. Modrzejewskiej wystawia satyryczno-sentymentalny spektakl "Pomnik wdzięczności". Żołnierz, sołdat i dziewczynka schodzą z pomnika i idą przez miasto. Ale nikt nie zwraca na nich uwagi. Nawet na dziewczynkę w krótkiej spódniczce, którą w dodatku gra mężczyzna. Są - jak pomnik - niewidoczni.

- Co ze mną? - pyta smutne dziecko.

- Pięćdziesięcioletnia dziewczynka nikogo nie interesuje - słyszy w odpowiedzi.

Minęły dwa kolejne lata, wybucha kolejna awantura. Wojewoda dolnośląski chciałby pomnik wdzięczności, zwany też pomnikiem braterstwa broni, usunąć. Prezydent Legnicy odpowiada, że bardziej interesują go remonty kamienic i dróg.
Dziewczynka z pomnika ma jeszcze dwa lata więcej. I dalej nikt się nią nie interesuje.

(Mariusz Urbanek, "Dziewczynka z pomnika wdzięczności", Gazeta Wyborcza, 18.05.2007)

1 lip 2010

Nowy Mit raz jeszcze!

Zapraszamy na pokaz nagrania ze spektaklu Nowy Mit, finału polsko – niemiecko – włoskiego spotkania na Nowym Świecie. Spektakl był wystawiany 28 maja 2010.

środa, 7.07.2010, godz. 19.00