Pan Dymitr wspomina jak różne grupy walczące przewijały się przez łemkowskie domy, niemieckie, polskie wojsko i partyzanci, ci za których później Łemkowie zostali „przerzuceni na teren ziem odzyskanych”. Wspomina jak niekiedy ciężko było odróżnić kto jest kim:
Jedni gadali po polsku inni po ukraińsku pierun wiedział co to za jedni. Wojsko udawało, że to banderowce i na zmianę. Byli tacy co umieli po ukraińsku rozmawiać, a ci z lasu jak wojsko polskie niekiedy wyglądali. Tu jednego zbili. Przyszli do niego i rozmawiają po polsku a to banderowce byli. Pytają czy chodzą partyzanci? A on mówi: Oj panie chodzą i trzeba im dawać wszystko bo inaczej to bieda. On myślał, że to wojsko a potem zbili go, nie wiadomo było z kim się rozmawia.
Ludzie bali się, trzeba było dawać mleka, masła, sera bądź przygotować posiłek. Gdy ktoś się sprzeciwiał pokazywali broń, rzadko bili ale gdy nie dało im się, tego czego chcieli zabierali jałówkę bądź byka i zabijali w lesie.
Podczas okupacji niemieccy oficerowie wybrali sobie rodzinny dom Pana Dymitra. Razem z ordynatami na 2 miesiące zajęli chałupę, do rodziny powiedzieli tylko: Idźcie sobie gdzie chcecie! I poszli mieszkać do starej babki.
W Bartnem przed wojną mieszkały dwie rodziny żydowskie. Jedna miała sklep, miał tam papierosy, tytoń, cukier; drugi Żyd był szewcem. Do Bartnego przychodzili także Żydzi z okolicznych wsi i miasteczek: Żydzi handlowali, to nieraz chodzili za skórkami, z jakiegoś cielaka czy barana, czy z kozy i skupywali to znów jajka i szedł, zarabiał. Był taki co przyjeżdżał z Gorlic i chodzili po wiosce i handlował. Ich domy różniły się od reszty ponieważ były kryte papą. Łemkowie kryli słomą, co bogatszy kładł dachówkę bądź inwestował w gont lecz takich było mało. Gdy przyszła okupacja już ich nikt nie zobaczył.
W 1945 gdy Niemcy wycofali się z tych terenów pozostał po nich w domu Pana Dymitra tylko portret Hitlera na ścianie. Gdy rodzina weszła do domu, ojciec rozpalił w piecu, złamał portret i rzucił go w ogień...
W czerwcu 1947 przyjechało9 wojsko, zrobiło zebranie. Powiedziano mieszkańcom, że na drugi dzień z rana wszyscy mają być przygotowani do wyjazdu, zostały tylko 3 rodziny:
Nic nie tłumaczyli tylko powiedzieli, żeby wyjeżdżać bo banderowce napadają na polskie wioski. To było, żeby zasiedlić poniemieckie ziemie i że tu nam nie należy się ziemia bo tu banderowcy chodzą, bo tu różne zbrodnie. Bo to Świerczewskiego zamordowali.
Wyjechali jak Pan Dymitr miał 18 lat, pamięta jak przywieźli ich na Dolny Śląsku. Dostali zrujnowane domy, bez okien, bez drzwi, niekiedy nawet bez ścian. Osiedlali niekiedy całymi wsiami, przykładem tego jest Lisiec obok Legnicy, do którego została przesiedlona większość Łemków z Bartnego:
Jak przyjechaliśmy to nie wolno było opuszczać wioski, za wioskę nie wolno wyjechać jakiś czas. ORMowcy pilnowali. My przyjechali tam to było tak, że nikt inaczej nam nie powiedział jak Ukrainiec, Banderowiec. Tak to było nastawione, to była taka polityka. Ludzi nastawili, żeby uważali bo banderowcy przyjeżdżają. To oni z siekierami spali w razie czego. Oni się bali nas a my się bali ich. Gdzieś po roku to było już skumplowane, powiedzieli nam co myśleli na początku.
Marcelina Jakimowicz
Kinga Zabawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz