15 maj 2011

Piszą o nas...

http://kulturalia.lca.pl/news,27075,Sentymentalna_Historia_Nowego_Swiata_.html

Historia Nowego Świata dalej się toczy...

Spektakl się odbył. Była to swego rodzaju wycieczka w przeszłość miejsca. Składały się na nią wspomninia ludzi, którzy je tworzyli. Ale tak na prawdę ta historia toczy się dalej, my ją toczymy! 

6 maj 2011

Historie zebrane. Zaczynamy warsztaty!

Budynek przy ulicy Nowy Świat 19 kryje w sobie wiele historii. Przed wojną niemiecka sala teatralna, restauracja. Po wojnie Centrum Kultury Żydowskiej DUA, a w nim amatorski teatr żydowski. Później nielegalna giełda kaset, Wojewódzki Dom Kultury... Historie zebraliśmy rozmawiając z Legniczaninami, również i tymi, co stąd wyjechali. Warsztaty zaczynają się juz jutro! Odświeżając te historie w międzynarodowym gronie na warsztatach teatralnych (Polacy, Niemy i Żydzi) stworzymy spektakl. Pokażemy go na Scenie na Nowym Świecie. 

Co się będzie działo?

7 maja godz. 20.30 Ognisko na podwórku Nowego Światu, wejście od strony ul. Korczaka

9 maja godz. 16. happaning "Giełda Wymienna" w poniedziałek Zajdziecie nas na treasie ulic Najświęteszej Marii Panny i Nowy Świat.

14 maja, godz. 19.00 spektakl Historie Nowego Świata
ul. Nowy Świat 19.
Darmowe wejściówki do odebrania w kasie Teatru.
Po spektaklu planujemy ognisko na podwórku Nowego Światu – wejście od strony ul. Korczaka

Koncerty w WDK

http://www.youtube.com/watch?v=DkmcWzH5X_E

http://www.youtube.com/watch?v=iKIEEWxqvsg

Wspomninia z Dua/ Memories from Dua

Polish:

Jan – z czym kojarzy się Pani Nowy Świat?

Pani Irena – ten teatr nazywał się teatr DUA. Był to właściwie teatr żydowski. Tam mieli jakby swoje centrum takie kultury mieli właśnie żydzi. Wszystko to było na bardzo wysokim poziomie, był tam olbrzymi chór, liczący chyba ponad 100 osób. Były dzieci i młodzież, taki właśnie chór mieszany. I ja właśnie należałam do tego chóru. Śpiewaliśmy po Polsku, ale też i po żydowsku, też po rosyjsku. Właściwie to w różnych językach. Był na bardzo wysokim poziomie, pamiętam, że ten chór prowadziła pani o imieniu Róża, nazwiska nie pamiętam [ Róża Gottlieb, przyp. Autor]. Tak, ten chór wyjeżdżał na różne konkursy, właściwie takich w kraju, za granicę raczej nie jeździliśmy. Tzn może ja, jako małe dziecko, bo ja wówczas chodziłam do drugiej, trzeciej klasy szkoły podstawowej. Tak czy inaczej na pewno do podstawowej szkoły jeszcze chodziłam. Byli soliści, bardzo fajnie tam było. Odbywały się tam również imprezy. Były tam również koncerty najprzeróżniejsze, przyjeżdżali muzycy. Ale też i spektakle teatralne. Właściwie był to chyba jeden z najlepiej działających ośrodków kultury w Legnicy, ponieważ wówczas teatru tego w rynku nie było. Były to lata.. koniec lat 60, na pewno lata 60, nie 70. właśnie z tym mi się to kojarzy. Zresztą później, nie wiem czy tam też nie było kina. Zdaje się, że tam też były projekcje filmowe. Wchodziło się od strony Nowego Świata, wychodziło od strony Korczaka, jakoś tak było. Mieściła się też tam również biblioteka , była na górze, na pierwszym piętrze. Była bardzo dobrze wyposażona, w lektury szkolne, ale też w jakieś tam inne książki.

Jan – jakieś pani wspomnienie związane z NŚ, rzecz która pani najbardziej zapadła w pamięci?
Pani Irena – tam, z Nowym Światem kojarzy mi się wszystko, ponieważ to jest moje dzieciństwo, ja tam mieszkałam (śmiech) i dlatego mi się kojarzy. Że ten teatr był w pobliżu to bardzo fajnie. Historia? Wiesz, zapisałam się do tego chóru sama, także nie zapisywali mnie ani mama, ani tato, ponieważ wiedziałam, że to jest chór, a bardzo chciałam śpiewać, wiec zapisałam się sama. Musiało mnie cośtam pociągnąć w tą stronę, prawda? Było bardzo fajnie, tam był hol, do holu się wchodziło, był cały w lustrach, potem się wchodziło do Sali widowiskowej. A z Nowym Światem, jeszcze żeby się cośtam konkretnie działo, jakoś już za bardzo nie kojarzę, powiem ci.

Jan – Czy może w czasie tworzenia tego spektaklu powinniśmy zawrzeć coś jeszcze?
Pani Irena – No na pewno każdemu z nas było szkoda, że ten budynek tak niszczeje. Tyle tam odbywało się ważnych rzeczy kulturowych i tak się to wszystko zaczęło marnować i tak się marnuje do dzisiejszego dnia. Na pewno każdemu kto ma jakieś wspomnienia, pamięta tamte czasy, na pewno szkoda, ze to tak się marnuje. Nie wiem jak tam jest wewnątrz, ale z zewnątrz to jest naprawdę w opłakanym stanie.
Rozmowa z panią Ireną Piskorską przez Janka Szlepo.

English:

Jan: What's in your mind when you hear „New World”?

Mrs. Irena : This theater was called DUA. This was actually a Jewish theater. Jews had some kind of centre of culture there . It had high standards, there was a huge choir, considering probably over 100 people. There were children and youth, a kind of mixed choir. And I was a part of this choir. We sang in Polish, but also in Hebrew, or Russian. It had very high standards, it was led by Mrs. Rose, I don't remember the surname [Rose Gottlieb aut. note]. Yes, this choir was attending a lot of contests, mostly in country, we wasn't travelling abroad. I mean i wasn't, as a little child because i was in 2nd or 3rd grade of primary school. Anyway i was surely in primary school back then. They were the soloists, it was very cool there. There were some parties. There were also all sorts of concerts, lots of musicians were invited. And also theatre. Actually, it was probably one of the most active centers of culture in Legnica, because there hadn't been a theatre in city centre yet. It was... end of the 60's, 60's for sure, not 70's. This is my association. Later, I'm not sure if there wasn't a cinema there. I think there were some projections of movies. The entrance was on the street Nowy Świat and exit on Korczaka street, or something like that. There was also a library there. It was upstairs on the first floor. It was very well-equipped, in books to school and other.

Jan: Any memory connected with NW, a thing that's on your mind for a long time?

Mrs. Irena: Everything reminds me of Nowy Świat. I spend my childhood there (laugh) and that's why it associates. It was really cool that the theatre was nearby. History? You know, I signed up to the choir by myself, so it wasn't mum or dad who signed me. Something had to pull me in that direction, right? The building was very nice, there was a hall, you had to enter the hall, it was all in mirrors, then you entered the auditorium. And what's happend there in the New World, i don't remember, you know?


Jan: Is there anything you think our show should contain?
Mrs. Irena: For sure each of us is sorry that the building is deteriorating . A lot of cultural events took their places there, and everything begun to waste and it's still wasting to this day. I'm sure anyone who has some memories, remembers that times, I'm sure is sorry that it's all wasted like this. I don't know how it looks inside, but outside it is really deplorable .

The takl with mrs. Irena Piskorska by Janka Szlepo.
Translation by Marta Poddębniak

Box in Nowy Świat

 Polish:

Rozmowa z mieszkańcem Nowego Świata, który wolał zostać anonimowy (ze względu na korupcje na w piłce nożnej. Naprawdę)

 

Jan – z czym kojarzy się panu Nowy Świat?
Pan X – Nowy Świat to była po wojnie taka żydowska dzielnica. Mieszkam tu od roku 87. Wtedy to była taka mieszanka, wiadomo o co biega, nie? Bo jak ludzie po tych Rosjanach podostawiali mieszkania, przeprowadzali się.

Jan – a jakieś pana wspomnienie z Nowym Światem?

Pan X – wiadomo, teatru tu już nie ma. Tam był teatr żydowski. Później też się działy różne rzeczy. Była tam kawiarenka, prywatna, na drugim piętrze. Bardzo fajna. Przez pewien czas był też amatorski boks, miedzianka tu trenowała. [sekcja bokserska w Legnicy, nazywająca się Miedz Legnica,  klub użytkował ten obiekt od 68 roku. przyp.autorski]. Pamiętam, była tu bardzo ważna walka, bardzo dużo ludzi przyszło. Walczył wicemistrz Europy, Zdzisław Lipiński z Heńkiem. Nie pamiętam nazwiska. Tak, bardzo duża hala, bardzo duża publiczność. Był remis 10:10. niestety, ale ten boks rozwiązano, przez brak funduszy chyba. Hala była wtedy podniszczona, były przecieki i nie było pieniędzy. Nie wiem jak to jest tam teraz.

Jan – rozumiem, czy coś jeszcze?
Pan X – tak, jeszcze jak byłem członkiem w tej sekcji boksu, pamiętam, jak chodziliśmy na pochody pierwszomajowe, zbieraliśmy się tutaj [w budynku przy Nowym Świecie 19. przyp.autor] i chodziliśmy. W dresikach chodziliśmy tak, tego pierwszego maja.

 Rozmowę przeprowadził Janek Szlempo

English:

The takl with a person, who live in the area if Nowy Świat , who  wants to be anonymous ( it’s because of corruption in Polish football. For real . )

 

Jan:  What's in your mind when you hear „New World”?

Mr. X : After war New World was a Jewish district. I’ve been living here since 1987. Back then it was a kind of blend, you know what I mean? Because people got flats after Russians and they were moving in.

Jan: And can you tell me some of your memories connected with „New World”?

Mr. X :  You know, there’s no theatre there anymore.  There was a Jewish Theatre there. Later a lot had been going on there. There was a coffee shop, private, on the second floor. It was really cool. For some time it had been a place to train unprofessional box, miedzianka had been training there [ boxing section in Legnica, Miedź Legnica, was using the building since 1968 aut.note ]. I remember there was a big fight in this building, a lot of people came to see it. Vice champion of Europe Zdzisław Lipiński was fighting with Heniek. I don't remember his surname. Yeah, really big place, really big audience. It was tie, 10:10. Sadly, this box was terminated, because of lack of funds I guess. The hall was shabby, there were some leaks and no money. I don't know how does it look like now.

 

Jan: I understand. Is there anything else you could tell me?

 

Mr. X: Yeah, I was a member of this box section, I remember when we were going on the 1st May Parades. We were meeting here (ul.  Nowy Świat 19 aut. note) and going there. In sport-suits we were going there, on this 1st May.

The interview made by Janek Szlempo

Translation by Marta Poddębniak 

5 maj 2011

Zdjęica zdjęć.. / Photos of photos










Zdjęcia z Albumu Państwa Hanny i Leona Szkar

Pictures from the album of Hanna i Leon Szklar

zespół Dua / The Grupe of Dua

           Polish:

„Zespół prowadzony był przez panią Różę Gotliep. Ćwiczenia grupy odbywały się w sali ćwiczeń, która ówcześnie znajdowała się na I piętrze teatru, nieopodal wejścia na balkon. Zespół składał się z osób narodowości żydowskiej, polskiej oraz polsko-rosyjskiej. Sponsorowany był przez Międzynarodową Organizacje Żydowską, która nie żałowała środków na rozwój grupy.

Zespół, którego członkinią była p. Ela charakteryzował ruch sceniczny, wokal i akompaniament fortepianu, fletu, puzonu, kontrabasu, perkusji, skrzypiec itd. Ćwiczenia odbywały się od ok. 1964r. począwszy od piątku wieczorem, aż do niedzieli pod kierownictwem choreografki z Krakowa p. Terry Kruszewskiej, dyrygenta z Warszawy p. Ireneusza Wojewskiego, a także przy akompaniamencie panów Kazimierza Zarzyckiego i Zbigniewa Podresa. Piosenki śpiewane były w języku żydowskim (p. Ela zwróciła szczególną uwagę na fonetyczny zapis ich tekstów, który ułatwiał przyswajanie  treści). Głównymi solistami zespołu była p.Ela oraz Szymon Beszłag (uczeń żydowskiej szkoły)

Program grupy składał się z kilku części. Zaczynał się polonezem powitalnym, następnie wykonywane były piosenki Getta warszawskiego – żałosne, ale piękne. Podczas występów „aktorzy” przywdziewali stroje szyte na miarę z materiałów z zagranicy na przykład: kiry z szyfonu z lamówkami z jerseyu, niezwykłe suknie i srebrne buty, co w ówczesnych realiach polskich było niewyobrażalne. Każdemu wykonywanemu utworowi towarzyszyła odpowiednio dobrana historia w postaci wcześniej wspomnianego ruchu scenicznego; przy piosenkach getta warszawskiego jedna z prowadzących zespół p. Róża śpiewała smętną melodię za kulisami, przy całkowitej ciemni, ażeby po krótkiej chwili błysk świateł ( sprowadzane z zagranicy punktory) padał na śpiewaków ustawionych w pozach odzwierdziedlających figury pomnika Getta.

Kolejna część składała się z utworów młodzieżowych, charakteryzowała się tekstami o miłości i związanymi z nią problemami. Następną zaś tworzyły piosenki podwórkowe – tradycyjne przyśpiewki np. o kartoflach, gdzie śpiewacy nosili peruki i nietypowe stroje. Pani Ela pamięta że w jednym z wyjść grała dziecko, ubrana w charakterystyczne dziecięce ubrania z kołatką w ręku i ochoczo machała nogami siedząc u progu sceny.

Przedstawienie kończył obrzęd żydowskiego wesela, które było bardzo widowiskowe oraz piosenka pożegnalna.

Zespół  wraz ze swoimi programami jeździł po Europie, zawitał chociażby do Francji i Belgii, dostał również zaproszenie wyjazdu do Stanów Zjednoczonych.

Budynek znajdujący się na nowym świecie nazywany „Klubem dziecięco-młodzieżowym przy T.S.K.Z. w Legnicy” był centrum towarzyskim, w którym zawsze się coś działo. Prowadzony był tam chór żydowski, wystawiane były różne sztuki teatralne, odbywały się wszelakie święta i uroczystości żydowskie. Panowała tam również niezwykle przyjazna atmosfera, gdzie zawsze miło można było spędzić czas i napić się „taniej kawy po turecku”. W czerwcu chociażby odbywały się tam Festiwale Piosenki.

Świetność zespołu zakończyła się wraz z przymusem wyjazdu Żydów z Polski, którzy otrzymywali informację dotyczącą owego przymusu za pośrednictwem poczty.


Rozmowa z p. Elą Pietraszko przeprowadzana przeze Patrycję Biskup i Kingę Tomczyk

English:

"The group was led by Mrs. Rose Gotliep. Exercises were held in the gym, which was on the the first floor of the theater, near the entrance to the balcony. There were Jewish, Polish and Polish-Russian. It was sponsored by the International Jewish Organizations, which did not spare money for the development of the group.

Ela was a part of the group. Their action included stage movement, vocal and piano accompaniment, flute, trombone, bass, drums, violins, etc. Classes take place from approximately 1964. Starting from Friday evening until Sunday under the direction of choreographer from Krakow, Mr Terry Kruszewska, conductor of the Warsaw Mr Ireneusz Wojewskiego, as well as the accompaniment of men and Zbigniew Kazimierz Zarzycki Podresa. Songs were sung in the language of the Jews (p. Ela pay particular attention to the aural record of their texts, which facilitated the assimilation of content). The main soloists of the band was Beszłag p.Ela and Simon (student of the Jewish school)

The program group was comprised of several parts. It began with a welcome polonaise, then performed song of the Warsaw Ghetto - sad, but beautiful. While performing "actors" wear an attire tailored materials from abroad, for example: Kira chiffon hems of the jersey, unique dresses and silver shoes, which in contemporary Polish reality was unimaginable. Each effected a song accompanied by a properly chosen in a story that was mentioned earlier stage movement, the songs of the Warsaw Ghetto, one of the leading team of Mr. Rose sang the melancholy melody behind the scenes, with a total ignorant, so that after a short flash of light (imported from abroad bullets) fell on the singers arranged in poses odzwierdziedlających Ghetto memorial statue.

Another part consisted of songs of youth, characterized by the texts of love and related problems. Another song and created a backyard - the traditional chants kartoflach eg, where the singers wore wigs and unusual costumes. Ms. Ela remembers that in one of the exits was playing a child, dressed in typical children's clothes with a knocker in his hand and waved eagerly sat down at the threshold stage.

The presentation ended with a Jewish wedding ceremony, which was very spectacular, and a farewell song.

The team along with their programs, toured Europe and even visited France and Belgium, he received an invitation to go to the United States.

The building is located on a new world called 'Club for children and youth with TSKZ Legnica "was a social center, which is always something happening. Run there was a Jewish choir, has been exhibited different plays, and held all kinds of Jewish holidays and celebrations. There was there also a very friendly atmosphere, where it's always nice to be able to spend time and enjoy a "cheap Turkish coffee." In June, even if held there Song Festivals.

Splendor of the team ended with the forced departure of Polish Jews who had received information concerning this constraint through the mail.

Talk with Ela Pietraszko. Conversation led by Patrycja Biskup i Kinga Tomczyk

Translated by Google translator with a small support of Magda Pietrewicz 


4 maj 2011

Anke's story





Anke is a good friend of mine, I'm also working with her in the theater. I met her and this is the information she gave me from personal memories of her mother. I know it's not the New World street, but it's the same neighborhood. 

Anke's mother lived on the corner to the street Hutnikow (Grenadierstraße in this time) in the years 1945 and 1946. In that time the government was changing from russian to polish. In the same house where she used to live were jewish families. The names of the families were: Weingarten, Rubinstein (very religious) and Sokol. Everybody was talking a bit german, polish and russian. Anke's mother doesn't know where the families came from but she thinks they came from KZs. All of them were really nice. It could be that the father of the Rubinstein family told Anke's grandmother that only the germans that killed people should die and the rest is not guilty. There shouldn't be hate. The reason that Anke's grandmother came back to germany is that the red army was running after them, so they didn't have any choice but to escape to Dresden. Anke's grandfather disappeared in the war. In november 1943 he disappeared and until today nobody knows what happened to him. In those days Anke's familiy was called Neumann: the grandmother Martha Neumann, the mother Eva-Maria, or Evi, and the sister Bärbel Neumann. The Weingarten family used to have a daughter that played with Anke's mother. Her name was Anitka and she talked a mix of languages, mostly Yiddish. Anke's mother remembers clearly, that most of the jews in the neighborhood wanted to leave to Palestine or the United States.

prepared by Mey Zur

3 maj 2011

Boks / Boxing

„ Kolega mnie namówił do boksu, bo, widzicie, kiedyś tam była hala bokserska. Poszedłem na trening. Pobiegałem trochę, poruszałem się, spodobało mi się. Trener był taki, asystent był taki.. Dostałem od razu sprzęcik, dresik też był taki! Nawet dietę musiałem trzymać, chodziliśmy na górę do kawiarni na budyń albo na kisiel. Z kawiarni się wychodziło kiedyś na balkon, chociaż potem go zamknęli z jakichś budowlanych powodów. A jak walki były i deszcze padał to kapało nam na ring, bo dach był dziurawy i porządkowy musiał ze szmatką latać i wycierać. Warunków nie za bardzo było, ale jak są chęci to i sukcesy będą. Nokautowałem czasami w pierwszej rundzie, ale ja się nie lubię chwalić. Dostałem też kilka razy, jak to się mówi, po zębach, a potem to już i chęci nie było…No a potem jeszcze to byłem bramkarzem w tej kawiarni na dancingi wpuszczałem. Tam i studenci przychodzili i dziewczyny takie ładne. Ale teraz przepraszam, musze obiad gotować.”

                                                                   Opowiadał przypadkowo spotkany na ulicy człowiek

                                                Informacje zebrane przez Karolinę Nowak i Małgosię Szymczak


"A friend persuaded to box, because - you see – there use to be a boxing hall before. I went to training. I run a little, I moved, I liked it. The coach was so, the assistant was so .. I got immediately equipment and the sport suit was like that! Even I had to be on the the diet. We were going upstairs to the cafe to have some jelly or pudding. From the the coffee shop there was entrance to the balcony, but after they closed it because of construction reason. When it was raining during the the water dripped into the ring, because the holes in the roof the cleaner had to run with a cloth and wipe. Conditions were not too good, but if there is willingness then there are the successes. I did knockout few times in the first round, but I do not like to brag. I got a get a hammering couple of times, as they say, and then there was not anought willingness to continue... Well, even then, I was the security guide in this café. I was admitting people to the dancing party. There were students caming,  and the girls were so pretty. But now I'm sorry, I have to cook dinner. "

                                                                            The story of the accidentally met a man on the street

                                                          Stories collected by Karolina Nowak i Małgosia Szymczak

                                                                                                     Translated by Magda Pietrewicz

Pracowałam w WDK... cz. 2 / I was working in in the WDK part 2


„W 1977 roku Komitet Wojewódzki PZPR nas wyrzucił z teatru, bo któremuś sekretarzowi się zamarzyło. Dostaliśmy przydział na Leńskiego. Kiedyś tam prężnie działał teatr żydowski, ale potem gmina żydowska nie miała już pieniędzy na utrzymanie. Jak my tam przyszliśmy była to kompletna ruina. Na początku przechodziliśmy przez jakieś dziury, a do biur, które znajdowały się na piętrze, wchodziliśmy po cegłach, bo nie było schodów. Sala koncertowa też była zniszczona – brakowało dachu. Ale wiele pracy i pieniędzy włożył w to dyrektor – Andrzej Tomasojć. Dzięki niemu w rok, może trochę więcej wszystko zostało wyremontowane. Szkoda, że po przemianach roku ‘89 to wszystko zamieniło się w ruinę. Tam była bardzo dobra akustyka, można było to utrzymać. Strasznie mi żal, bo tyle pracy w to Andrzej włożył. Pamiętam, jak kiedyś przychodzi do mnie do pokoju i mówi:

- Słuchaj, zaprosiłem Grechutę i zespół Anawa.

- Ale zmyślasz! – odpowiedziałam.

A potem przyjechali.

Pamiętam, jaka euforia w tedy była. Ale największa euforia zapanowała w mieście, gdy przyjechał Zenon Laskowik z kabaretem Tey z Poznania. Oni tam mieli swój teatr, na którego przedstawienia nie było nigdy biletów. Oni byli na tamte czasy gwiazdami, zwłaszcza Laskowik, Rudi Schubert i Bohdan Smoleń. Teraz już nie ma takich kabaretów, wszystko takie ordynarne, głupkowate. Ale to byli normalni, bardzo sympatyczni ludzie. Przyszli do biura Andrzeja i akurat leciał w telewizji mecz, to nie chcieli wychodzić, tylko ukradkiem zerkali na odbiornik. Przed występem pod salą na Nowym Świecie gromadzili się nawet ci, którzy nie mieli biletów, byle choć na chwilę zobaczyć swych idoli. Ja tam pracowałam i wiele osób mnie prosiło, żeby ich wprowadzić na salę. A dziewczyny z WSK-u ten występ cały nagrywały i potem w pracy odtwarzały po kilka razy. Pamiętam też, że jak przyjechał Jan Kaczmarek z kabaretem Elita, to poszli na grzyby. Tak im poszło, że cały lasy prawie wyrwali!

            Mimo że pracowałam w WDK-u tylko 1,5 roku, to bardzo miło wspominam ten okres. Atmosfera mi się podobała. Wszyscy byli otwarci i życzliwi.”

 

Opowiadała: Była pracownica WDK

Informacje zebrane przez Karolinę Nowak i Małgosię Szymczak

 

"In 1977, the Provincial Committee of the Communist Party threw us out of the  Theater. We got an allocation on Lensky’s (former name of street, now a day it is New World street). Before there was a very good Jewish Theatre, but then the Jewish community no longer had money to keep the building in the good condition. As we came there was a complete ruin. At the beginning we were entering through some holes in wall, and to the offices on the floor we were walking the bricks, because there was no stairs. The concert hall was also damaged - the roof was missing. But a lot of work and money were puted in the by the director - Andrzej Tomasojć. And because of that everything has been renovated in one year, maybe a little more. It is a pity that after the changes of '89, it all fell into ruin. There was a very good acoustics, it was possible to keep it. I'm very disappointed because it was so much of Andrzej. I remember ones, he come to my room and say:

- Listen, I invited Grechuta and group Anawa.(famous musicians of ’80)

- You joking! - I replied.

And then they arrived.

I remember such an euphoria was because of them. But the greatest euphoria reigned in the city when Zenon Laskowik arrived with the cabaret “Tey” from Poznań. They had their own theater and the tickets were always sold out. That were the stars of those times, especially Laskowik, Rudi Schubert and Bohdan Smolen. Nowadays there are no such cabarets, all are rude and goofy. But they were normal and very nice people. They come to Andrzej’s office and there was match on the television.  They did not want to go out, but were stealthily watching the match. Before the performance started there where people without the tickets waiting in front of the doors. They just wanted to see their idols just for a while. I worked there, and many people have asked me to help them to enter the performance. The performance was recorded and after at work we were watching it a few times. I also remember Jan Kaczmarek, when he come with the cabaret Elite. They went to pick mushrooms in the forest. They found so much mushrooms, that they left almost empty forest.

Although, I worked in the WDK-in only 1,5 years, it was very nice memories from this period. I liked the atmosphere. All people were open and friendly. "

 

The story of the former employee WDK

Stories collected by Karolina Nowak i Małgosia Szymczak

Translated by Magda Pietrewicz

Pracowałam w WDK... cz 1 / I was working in WDK... part 1


„Pracowałam w WDK najpierw w dziale wydawnictwa, a potem przeszłam do działu fotografii, gdzie zajmowałam się sekcjami fotograficznymi z całego dawnego województwa legnickiego. Organizowaliśmy warsztaty międzynarodowe, na które przyjeżdżali ludzie z krajów bloku wschodniego. Mieliśmy studio fotograficzne. Kiedyś ukradziono nam stamtąd maszynę drukarską. Pamiętam, że koledzy z administracji robi rozeznanie na dzielnicy. Wrył mi się w pamięć taki cytat: to nie nasze zrobiły, bo nasze siedzą w więzieniu!”
Potem z tego więzienia powychodzili i stali na ulicy. Imprezy trwały zazwyczaj do późnych godzin nocnych i jak wracaliśmy, a podchodził do nas ktoś obcy, miejscowi mówili: „zostawcie ich, bo to nasi są!” Traktowali nas jak swoich i żyło nam się z nimi dobrze, mimo że to była taka bandycka dzielnica.
Organizowaliśmy bardzo dużo imprez kulturalnych m.in. Misteria Jazzowe, Satyrykon, Legnica Cantat. Mogliśmy sobie na to pozwolić, bo organizowaliśmy (przymusowo) partyjne akademie i robiliśmy to dobrze. Ogólnie nie było to praca dla kogoś o słabych nerwach, ponieważ zmagaliśmy się z ciągłym konfliktem wewnętrznym. Pracowali tu ludzie wielką pasją. Czasami robiliśmy rzeczy sprzeczne z naszą moralnością i poglądami. Wciąż musieliśmy obchodzić cenzurę.
Najbardziej wspominam Legnica Cantat z ’81 roku, który odbywał się tuż przed stanem wojennym. Siedziałam w biurze organizacyjnym, bo przy dużych imprezach każdy pracownik WDK-u był angażowany do ich przygotowywania. Występował chór Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – byli świetni, zarówno warsztatowo jak i w doborze repertuaru. Pamiętam, że w jury siedzieli profesorowie, a był to czas bardzo silnej cenzury. Chór KUL-u nie dostał głównej nagrody, mimo że zdecydowanie na nią zasługiwał. Akurat w tym czasie dostałam od brata z Austrii zdjęcie papieża, który przykłada ręce do oczu, udając, że ma lornetkę. Skrzyknęliśmy się w kilka osób i postanowiliśmy przyznać nagrodę specjalną – dyplom od Wojewódzkiego Centrum Kultury, na którym umieściliśmy właśnie to zdjęcie. Chórzyści mówili potem, że to dla nich najważniejsza nagroda, jaką kiedykolwiek dostali. To były najlepsze czasy dla legnickiej kultury.”

Opowiadała: Była pracownica WDK
Informacje zebrane przez Karolinę Nowak i Małgosię Szymczak


"I worked in the WDK firstly in the section of publications, and then I went to the photography department, where I took care off photography all sections of the former Legnica Province. We organized international workshops, at which came people from the countries of Eastern bloc. We had a photographic studio. Once the printing machine was stolen from there. I remember that my colleagues from the administration was doing some research in the neighborhood. A quotation imprinted in my memory: Our people could not did it because our people are in the jail! "
Then they went out from prison and they were standing on the street having a party till late in the night. When we were coming back, and some of us was accosted by a stranger, the locals usually said: let them go, because he is one of us. They treated us like part of them and we lived with them very well, even though it was the bandit district .
We organized a lot of cultural events including Mysteries of Jazz, Satyrykon, Legnica Cantat. We could afford it, because we organized Communist Party academies and did it well. Although we were forced to do it. Overall, this was not a job for someone with weak nerves because we were struggling with constant infighting. People here have worked great passion. Sometimes we do things against our morals and beliefs. Still, we had handled censorship.
What I remember the most was Legnica Cantat '81, which took place just before martial law. I was in the office of the organization, because when WDK organized a large events every employee was involved in their preparation. Choir of the Catholic University of Lublin (KUL) was great in the workshop and in the selection of repertoire. I remember, the jury was professors and it was a time of very strong censorship. The choir of KUL did not get the main prize, though definitely deserve it. Just in this time I got from my brother from Australia a photo of the Pope, who puts his hands to the eyes, pretending to have a pair of binoculars. Few people of us decided to award a special prize - a diploma from the Provincial Cultural Centre which we put this picture of Pope. Members of choir said that it was the most important award they ever got. Those were the best times for culture in Legnica. "

The story of the former employee WDK
Stories collected by Karolina Nowak i Małgosia Szymczak
Translated by Magda Pietrewicz