Jak
Panie pamiętają początek wojny, jak wojsko weszło do wsi?
Pani Julia: Pamiętasz
coś?
Pani Maria: A jak ojca
zabrali do Bartnego?
Pani Julia: To pamiętam,
to w tym roku co nas wygnali?
M: Chyba tak, my w
czerwcu zostaliśmy wygnani. Jeszcze wszystko się robiło na polu. Oraliśmy
krowami, bo konie nam zabrali na wojnę. Brat był starszy ode mnie. Szesnaście lat miał, no i z ojcem przyszli z pola na obiad.
J: Przy stole
jedliśmy. Patrzymy przez okno, jechało do wioski wojsko. Się zatrzymali, z samochodów
powychodzili. Wlatywali do mieszkań, do nas był kawałek drogi to widzieliśmy
przez okno. Wojskowy przylecieli do chałupy, siedzieliśmy przy stole...
M: Jeszcze przed
domem mieliśmy takie ogrodzenie i takie sztachety. Oni jak przychodzili sztachetę
tak nogą przytrzymał jeden i złamał. Tatę po plecach i brata... Tą sztachetą bił. Mama
krzyk, bo się wszystko wystraszyło, co oni chcą, co robią: Do przodu wychodzić,
wychodzić! Do samochodów po wiosce pozabierali. To była pora obiadowa, zabrali
mężczyzn, kogo złapali na wiosce i do samochodu, do Bartnego.
J: Wojsko miało
cały punkt tam. Ludzi w chałupie nie było, bo wyjechali na Ukrainę i te domy
były puste, tam zabrali ich do jednego domu, pozamykali do komórki, żeby
razem nie byli, a taka była skrzynia na zboże, na mąkę i tam mojego brata wzięli,
kazali mu wejść i go wiekiem zatkali. No i tam zatrzymali wszystkich. W nocy
brali ich, wywiad robili.
M: Przesłuchanie
robili i psami szczuli.
J: No a brat w skrzyni
siedział i nie miał już czym oddychać, bo to było szczelne i płakał tam,
krzyczał ale kto go słuchał. Tatę zawołali na przesłuchanie. Poszedł do tego
starszego co wywiad prowadził i mówi, żeby syna wypuścić, bo się zadusi, nie ma
czym oddychać. I później poszedł i otworzył mu, cały mokry był. No i tam też
bili ich..
M: Oni przed swoim
dowództwem tłumaczyli się, że wszystkich w lesie połapali, że UPA a wojsko nawet nie
widziało lasu, bali się tam wejść.
J: No i tak ich
bili, brata też zbili. Mówił, że taka guma była i tak po rękach go bili. Całe ciało
miał sine. Na drugi dzień wszystkich do Gorlic na policje zabrali i też tak wojsko prowadziło i jak przez wioski szli, to zatrzymywali się i mówili, że partyzantów
połapali w lesie. A oni chłopów z domu zabrali. I w Gorlicach też bili, jak brata
zawołali, to on tam przyszedł już widzieli ślady, popatrzyli na niego i mówi:
Jemu już straszy wypuśćcie go do domu.
Opracowanie Marcelina Jakimowicz
Opracowanie Marcelina Jakimowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz