W niedzielę 10.04 mieliśmy ogromną przyjemność porozmawiać wspólnie z panem Adamem Barną i panem Michałem Oleśniewiczem – osobami zasłużonymi dla społeczności łemkowskiej, czego przykładem są napisane przez nich książki dotyczące historii i kultury tej grupy. Rozmowa ta stanowiła rodzaj testu dla naszych badawczych pomysłów i wybranej tematyki. W przypadku pana Michała najważniejszymi zabranymi z rodzinnej wsi przedmiotami były święte obrazy, które zachował on do dnia dzisiejszego i które chciałby przekazać młodszym pokoleniom swojej rodziny. Równie ważne okazały się także skrzypce, których wspomnienie wywołało opowieści o dawnych zabawach i weselach, na których pan Michał pełnił rolę grającego do tańca muzykanta. Temat ten był także bliski dla pana Adama, który ponad 20 razy pełnił rolę starosty i drużbanta, co wymagało zarówno odpowiedniej wiedzy, jak i niemałej kondycji, jako że ceremonie weselne trwały zazwyczaj trzy dni i trzy noce. Muzyka i śpiewy towarzyszyły też zwykłym, codziennym spotkaniom młodych ludzi. A szczególnie w pamięć zapadły zabawy ostatniej zimy przed przesiedleniem, kiedy to potańcówki odbywały się prawie co sobotę.
Większość z zabieranych przedmiotów stanowiły ubrania, narzędzia, maszyny i sprzęty używane w życiu codziennym i gospodarce. Jak okazało się po przyjeździe w okolice Legnicy, wiele z tych rzeczy było nieużytecznych w nowych warunkach i musiało ustąpić miejsca sprzętom zastanym na miejscu. Zmiana ta nie sprawiła jednak większych kłopotów przybyłej z Łemkowszczyzny ludności, która dość szybko nauczyła się gospodarować na nowych ziemiach. W pokonywaniu wielu materialnych trudności pomogła im przede wszystkim przywieziona z domu pracowitość i wytrwałość, a także wiara i – jak mówił pan Adam – poczucie humoru.
Dużo przedmiotów zostało na miejscu. Na przykład maszyna do szycia, której później żałowano., narzędzia i „chleb na polu”.
Co ciekawe, to nie przedmioty okazały się kluczem otwierającym najbardziej obrazowe wspomnienia obu panów oraz niezatartymi znakami rodzinnych stron. Tym, co przenosiło nas na dawną Łemkowszczyznę były natomiast przywiezione w pamięci krajobrazy – widoki gór, lasów, wijących się w dole rzek i strumyków, płynące w powietrzu śpiewy pasterek i pasterzy.
Wciąż żywe okazały się też wspomnienia z dzieciństwa. Pracy było dużo, głównie przy wypasie zwierząt, ale w międzyczasie dzieci znajdywały chwilę na zabawy. Różne gry wyczynowe: chodzenie na rękach, mocowanie się i zapasy. Jednym słowem gimnastyka. Były też gry zespołowe. Tak zwane „koło”, porównywane do dzisiejszego hokeja na trawie.
Zabawek nie było, ale dzieci robiły je same. Jedną z nich był gwizdek z drewna. Kiedy zepsuł się jeden strugało się następny i następny.
Podczas spotkania przekonaliśmy się, że rozmawiając o życiu i historii osób pochodzenia łemkowskiego nie sposób przemilczeć nieprzyjemności, kłopoty czy mówiąc najprościej – przykłady brutalnej niesprawiedliwości, z którą do dziś spotykają się niektórzy z nich.
Całość rozmowy może podsumować zdanie wypowiedziane przez pana Adama, które w najprostszy i przejmujący sposób ukazuje poczucie, które – być może – nie jest obce niektórym z przedstawicieli społeczności łemkowskiej: „Nigdy nie poczułem się tutaj, jak w domu. Ja tutaj śpię, a tam śnię”.
Kamil Piotrowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz