26 cze 2012

Jeden z pokolenia po akcji Wisła i to, co zostało w rodzinie z dawnych latach


Co Pan pamięta ze swojego dzieciństwa, jakie wspomnienie?
Ja byłem pierwszym pokoleniem po akcji „Wisła”. Mieszkaliśmy na wiosce, gdzie tylko moja rodzina i mój wujek to byli Łemkowie, reszta to byli Polacy. To były Gniewomirowice.
W dzieciństwie bardzo ważna była tradycja, rodzina, język, przekazywanie tej kultury, wiara. W szkole raczej nie byłem dyskryminowany z tego powodu, że jestem Łemkiem, czasem zdarzały się przypadki, ale nieczęsto.
Czy pamięta Pan jakieś przedmioty, rzeczy z czasów dzieciństwa?
Mam takie wspomnienie – Wielkanoc. Nie mieliśmy kościoła, a Wielkanoc, to święto ruchome, więc nie święciliśmy jajek, to pamiętam. Ale mieliśmy taki kawałek soli kamiennej przywieziony i nim się dzieliliśmy. To był taki symbol związku z utraconym światem. Wszyscy brali ważne rzeczy dla siebie. Mieliśmy jeszcze drewniany krzyż z trzema ramionami, który jest w naszej rodzinie już 150 lat. Był też taki modlitewnik, śpiewnik w starocerkiewnym. I jak ktoś umarł, to czytało się cały, czytały go dwie osoby, bo fizycznie jedna by nie dała rady.

Jeszcze jakieś rzeczy Pan pamięta?
Dużo rzeczy wywieziono jako pamiątki, ale takie rzeczy często giną w obliczu asymilacji. I to jest tragedia. Przekazywanie dalej tradycji to atut w tworzeniu siebie. Kiedyś patrzono na nas źle, ale teraz często ta tradycja jest obiektem zazdrości, a Łemkowie coraz częściej się otwierają.

Rozmowę przeprowadził Jan Szlempo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz