8 wrz 2011

EtnoBadania: Pobita tabliczka i dwa elementarze

W dzieciństwie nie było czasu, żeby się bawić. Do roboty trzeba było iść. Gospodarka była. Mama zmarła, brata wysłali na przymusowe roboty, więc on musiał robić z ojcem. Wspomina: …a koło domu dwie krowy, takie dojne były, to się je pasło. Dzieciństwo było takie, że chodziło się boso. No tam gry takie były trochu. Z piłeczką. W szkole to się grało w dwa ognie, tak zwane. Ze szkoły się przyszło i trzeba było krowy paść. Pasło się grupami. Na cztery gospodarstwa.

Co się wtedy robiło? No różne gry były. Biło się, przewracało. Taka gra była. Świnie do masła się napędzało. Kamieni tu nie brakowało. Taka żeby była pod spodem szersza 12 metrów na 4 – 5 chłopaków. Każdy miał miejsce zaznaczone. Stał w tym miejscu i kije takie długie, fajne każdy miał. A ten jeden pasł te świnie. Miał zadanie rzucić, polecieć po ten kij i postawić go a jak się daleko rzuciło to trzeba było po ten kij lecieć.

Zabawki to się samemu robiło. Jakieś laleczki. Przeważnie dziewczyny laleczki robiły. Z sosny kora taka gruba była. To z tej kory się robiło i zabawki takie różnego rodzaju do podrzucania.

Czytać lubiłem bardzo. A jak już się chodziło do szkoły to nauki trochę było, bo się uczyło dwa języki: łemkowski i polski. Był elementarz i bukwa. Nauka to była nie taka jak teraz, tabliczka była i rysik. Była zrobiona tak jakby z kamienia. Była podzielona na rachunki i na naukę pisania.

A jak była zima to się na tym ślizgało. A jak tak raz zamarzła woda to się ślizgałem, wywróciłem się i rozbiła się tabliczka. Oberwałem za to. Do dzisiaj czuję...

Magdalena Pietrewicz

1 komentarz: