3 wrz 2011

EtnoBadania. Zdążyli tylko obiecać się sobie...

Miała 21 lat gdy powiedzieli, że będą musieli się wynieść. Mąż podobnie jak ona pochodził z Bartnego, przed wysiedleniami nie zdążyli się pobrać, ale zdążyli obiecać się sobie... Wiadomość o wysiedleniach zaskoczyła podczas prac na polu...

Z matką na polu robiłam, bo to w czerwcu było, a wojsko jechało jak z Małastowa, jadą koło nas na polu i mówi jeden: Mamo ani się nie męczcie sami, ani dzieci nie męczcie, bo wy tu nie będziecie, bo wy jeszcze jutro musicie stąd wyjeżdżać! Mama się zapłakała: Dlaczego? On z konia mówi: No taki rozkaz jest!

I poszli do domu, a w następny dzień we wsi zrobiono zebranie, dano rozkaz i kto nie miał, to też dali furmanki, by się szybko spakowali. Wzięli sobie krowy, konie... Co kto miał i mógł zabrać na wóz, to zabierał.

....skrzynie takie też brali, dawniej jak dziewczyna wychodziła za mąż to nie kupowali jej szafy, bo to nie było w modzie, to dawali jej skrzynie to do tej skrzyni mam zapakowała takie rzeczy kościelne a to było po wojnie, to dużo tego nie było.

Na stacji w Jaśle zrobiono zebranie, by się wpisywać na listy wyjazdowe. Jej ojciec od razu się zapisał. Wiedział, że i tak ich wywiozą. Później bardzo tego żałowali. Ten pierwszy transport, który był ich, jechał w okolice Olsztyna a drugi i następne między innymi do Legnicy, gdzie pojechał jej wybranek.

Ja pojechałam tym pierwszym a mąż mój, wtedy jeszcze nie mąż do Zimnej Wody. Przyszli się pożegnać, myśmy od siebie zabrali adresy z mężem. Ja przyjechałam na swoje miejsce on przyjechał na swoje i zaczęliśmy pisać. Sobie tak pisaliśmy cały rok a za rok żeśmy się pobrali. On był 10 lat tam koło Legnicy a ja byłam z nim 9, bo rok w Olsztynie. Po tym czasie my wrócili tu, do Bartnego.

Marcelina Jakimowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz