14 kwi 2011

Etno-badania: Szliśmy boczną drogą...




Szliśmy boczną drogą niewielkiej wsi. Pokierowani przez jednego z tutejszych chłopców zachodzimy do pani Justynki. Uśmiecha się na nasz widok. Wita nas serdecznie.

Chałupa prosta ale zadbana, schludna. Na ścianie obraz. Okazuje się, że jest w rodzinie od lat. Kiedy pytamy od ilu pokoleń pani Justynka ma problem, żeby zliczyć. Ciężko to określić, ale na pewno od dawna. Przyjechał tu razem z jej rodziną i od tej pory wisi w tym samym miejscu, na tej samej ścianie. Na skromnej ramie widać ślady czasu. Jest porysowana, poobijana, bo przebyła długą drogę pociągiem, jak to tłumaczy pani Justynka. Widoczne są też delikatne odbarwienia po zalaniu wodą. Ponoć to nie jest całość obrazu. Tatuś pani Justynki poobcinał boki bo zniszczyły się z czasem.


Matka Boska Karmiąca opiekowała się nimi zawsze i dlatego zawsze mieli co jeść. Modlono się do nij przed jedzeniem. A jedli wszyscy razem z jednej misy. Każdy miał swoją własną drewnianą łyżkę podpisaną, zaznaczoną gdzieś na odwrocie. Pani Justynka do dziś ją ma. Wyciąga z szuflady kuchennej komody łyżkę wyciosaną z drewna, z kwiecistymi wzorami. Gdzieniegdzie starte drewno, wyrobione przez czas. Jeszcze czasem jej używa.



Poza tym rodzina pani Justynki zabrała ze sobą rejbaczkę - tarkę do prania. Prało się na niej w rzece, tarło się ubrania, pościele a potem kiedy przestała być potrzebna gdzieś się zawieruszyła. Możliwe, że do dziś gdzieś na strychu leży, ale ciężko do niej dotrzeć.

A jeśli chodzi o przedmioty z czasów dzieciństwa – Pani Justynka wspomina lalki ze szmatek. Robiła je babcia albo mama. Kupowanych zabawek wówczas nie było, robiło się je samemu pod warunkiem, że znalazło się na to czas. Było wówczas dużo pracy, trzeba było pomagać rodzicom od małego, głównie paść zwierzęta. Kiedy kilkoro dzieci siedziało razem na polanie było wesoło. Skubało się trawki, śpiewało, grało. Pani Justynka wspomina zabawę w „chłopa”. Na drodze malowało się chłopa i trzeba było po nim skakać. Z innych gier był jeszcze „skakanka” i „palant” (gra drużynowa, w której trzeba było zbijać kija kijem. Trzeba było uważać na nogi, bo można było po nich oberwać.)

Magda Pietrewicz

W rozmowach uczestniczył również Jimi Karankiewicz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz